Sowi Plan
Aneta Oskiera
Gdzie mrok do lasu zabraniał wstępu,
milkła w oddali znajoma mowa,
w niewielkiej dziupli starego dębu
samotnie w głuszy mieszkała sowa.
Z mądrości wielkiej słynęła w lesie,
godności, dumy – cóż, nie bez racji!
Bo dzięki wiedzy, jako wieść niesie,
z każdej umiała wyjść sytuacji.
Sowa już w życiu widziała wiele:
znój, strach przed zimą, a czasem chciwość.
Zwierzęta miały wszak swoje cele.
Chwaliła je za zapobiegliwość.
Jednak martwiło ją coś niezmiernie.
Rzadko słyszała śpiewy, zabawy.
Każdy pracował tylko dla siebie.
Lecz nie wtrącała się w cudze sprawy.
Niespodziewanie przyszła ulewa.
Pioruny, wicher – pobojowisko:
huk, nawałnica, złamane drzewa.
Aż ziemia drżała, trzęsło się wszystko!
Gwałtowny żywioł szalał dzień cały.
Nie miał litości dla gniazd, nor, dziupli.
Wszystkie kryjówki opustoszały.
Od biegu zwierząt długo las dudnił.
„Nasze zapasy – niczego nie ma!
Strumienie wody zabrały zbiory.
I gdzie się schronić? Jak przetrwać zimę?” –
lamentowały tak, przerażone.
Sowa westchnęła, oczy zmrużyła
i wiadomości porozsyłała,
by na zebranie wnet się stawiła
cała brać leśna – sto głów bez mała!
„Jest na to rada, choć trudno będzie” –
perorowała z dębu gałęzi.
„Wszystkim schronienie i pożywienie
plan i współpraca mogą zapewnić.”
„Oto jest grafik, mapy, techniki” –
Skrzydłem wskazała im zamaszyście.
Tej arcytrudnej wręcz logistyki
doglądać będę ja – osobiście.
„Będziemy szkolić się i dokształcać,
uczyć od mrówek zasad współpracy.”
Zanim skończyła wszystko wyjaśniać,
zwierzęta chciały ruszać do pracy.
„Tak też zrobimy!” – krzyczano zgodnie.
Dni im mijały szybciej niż szybko.
Każdy, zajęty swoim zadaniem,
działał bez lęku, nie drżał o przyszłość.
Drużyny bobrów oraz wiewiórek
stworzyły grupy dwie sprzątające.
Natomiast niedźwiedź swą wielką łapą
nowe wykopał nory zającom.
Przyszły borsuki, w ziemi poryły,
Tu przyklepały, tam wygładziły.
Trwało to krócej niż pół godziny –
całe mrowisko wnet naprawiły.
Inne schronienia trzeba ratować?
Gniazda dla ptaków, dziuple, szczeliny?
Już się pracownik dzielny znajdował
i dom gotowy był w jednej chwili.
A pożywienie? Bez obaw! Także!
Spiżarnie prędko się napełniły.
Zwierzęta tak podzieliły pracę:
małe szukały, duże nosiły.
Wkrótce skończyli. Duży wysiłek!
Nikt jednak trudu nie pożałował,
bo wspólną pracą zebrali wiele –
każdy miał więcej niż potrzebował.
Że okoliczność była szczególna,
do świętowania powód niemały,
(liczy się przecież każda sekunda):
„Hej! Bawmy się!” – Mrówki zawołały.
Chór, instrumenty, tancerzy pary!
Nawet świerszcz zagrał, choć był nieśmiały.
Zające cicho błagały żaby,
by one tylko nic nie śpiewały…
„Nie śpiewać?! Czemu? Chcemy do chóru!”
„Zamknięty nabór, już nie da rady” –
Wilk wszystkim chciał oszczędzić bólu
(bo z każdej żaby jest śpiewak słaby).
Sowa to wszystko obserwowała
rada, że wspólnie się tam bawili.
Niejedna przyjaźń się zawiązała.
W sercu zatrzyma obraz tej chwili.
Odtąd już zawsze tak pracowały:
z harmonogramem, zadań podziałem.
Nikt nie harował, nie skarżył na nic,
lecz pracę mądrze dzielił z sąsiadem.
„Jaka z historii naszej nauka?” –
Takie pytanie padło nad ranem.
Pracować mądrze chcesz, a nie ciężko?
Zrób plan i działaj zgodnie z tym planem!