Aby używać odtwarzacza, niezbędne jest wyrażenie zgody na przechowywanie plików cookies powiązanych z usługami odtwarzaczy. Szczegóły: polityka prywatności.

Tak, zgadzam się.

Skoczny Kot Rysio

Paweł Sadowski

W pewnym miasteczku przez długie lata
Cieszył się sławą kot akrobata
Lecz zamiast tropić kryjówkę mysią
Robił fikołki, a zwał się Rysio

I każdy chciał być jego kolegą
Bo był zwinniejszy od innych zwierząt
Rysio chwalił się sam co wieczorek
Że mu wyszedł kolejny fikołek

Chełpić się lubił swoją skocznością
Bo nikt nie fikał z taką lekkością
Rysio miał skakać coraz to dalej
Próbował dachów z następnych alej

Wkrótce chciał zrobić skok popisowy
Wybić się mocno ze szczytu szkoły
I wylądować tak pewien swego
Na stromym dachu sklepu mięsnego

Odległość to była niesłychana
Czekała go po tym wieczna chwała
Już się nasz Rysio doczekać nie mógł
Aż znów ogłosi, że sięgnął celu

Wdrapał się więc na szkolny budynek
Naprężył swe łapki, wyciągnął szyję
Skupił ślepia na sklepowym dachu
I skoczył jak najlepszy w tym fachu

Teraz się jednak nieco przeliczył
Chyba niezbyt to wcześniej przećwiczył
Bo nim dotknął sklepowych dachówek
Zaczął spadać jak strącony kubek

Poleciał w dół do samej ulicy
Jakby się trzymał ciężkiej kotwicy
Przy lądowaniu problem się zrobił
Gdyż jedną z łapek sobie uszkodził

Rysio nie mógł w to wszystko uwierzyć
Wcześniej nie było tu takich przeżyć
Że wszystkim znany kot akrobata
Doskoczyć nie mógł jak jakaś ciapa

Łapka bolała go coraz mocniej
A wkrótce będzie jeszcze okropniej
Trzeba by szukać jakiejś pomocy
Aby wyleczyć skutki tej nocy

Już miał iść do królika pewnego
Lekarza w mieście znakomitego
Lecz Rysia nagle zdjęła obawa
Co, jeśli wyda się cała sprawa?

Sądził, że kiedy wszyscy usłyszą
Że nie dał rady słynny ten Rysio
To już nie będzie tak podziwiany
A nawet stanie się wyśmiewany

Zamiast szukać w potrzebie ratunku
Wskoczył niezgrabnie do dziury w murku
To była jego tajna kryjówka
Pragnął tam szybko wrócić do zdrówka

Myślał „W ten sposób nikt mi nie powie:
Wyskok zupełnie nie wyszedł tobie”
A gdy już wróci do pełnej formy
Znowu skoczkiem zostanie nieskromnym

Klaskać mu będą nadal tak głośno
Że myszoskoczki spojrzą z zazdrością
Ten kotek zawsze tak wtedy czynił
Żeby go wszyscy tylko chwalili

Jak pomyślał, tak zrobił kot dumny
Głośno zamruczał, bo plan był cudny
Schował się głębiej do dziury w murze
Nie wychodził za dnia na podwórze

Wszyscy pytali: „Gdzie on się podział?
Czyżby za miastem sobie polował?
Może na łące, zrywając fiołki
Ćwiczy w ukryciu nowe fikołki?”

Rysio unikał zaś kumpli swoich,
Czekał, aż łapka mu się wygoi
Spotkał go jednak nie lada zawód
Za nic nie mógł wyleczyć urazu

Dni mijały, a ból wciąż narastał
Zamiast sukcesu wyszła mu kraksa
Nie dość, że kot nie skakał jak wcześniej
To nie mógł się pokazać na mieście

Nie chciał okazać swojej słabości
Aby nie zszargać kociej godności
W efekcie Rysio słabł coraz bardziej
Wyglądał wkrótce naprawdę marnie

Zapewne nie byłby dobrą wróżką
Bo zamiast harców miał ciepłe łóżko
Gorączka rosła, a doszły dreszcze
Nie dałby rady znieść tego jeszcze

W końcu zrozumiał, że bez pomocy
Nie będzie nigdy skakał jak z procy
Przypomniał sobie królika Stasia
Który pochodził z polskiego Podlasia

Leczył on wszystkie zwierzątka w mieście
W zamian zaś lubił dostawać czereśnie
Rysio wykręcił więc drżącą łapką
Numer Stasia, by kicał tu wartko

Tak jak wicher mknie między drzewami
Po kilku chwilach był już pod drzwiami
Królik się zdumiał na widok Rysia
Pojął, czemu tak ciężko oddychał

„Czemu, Rysiu, nie dzwoniłeś wcześniej?
Wstawać z łóżeczka teraz już nie śmiej”
Stwierdził królik i zdjęła go trwoga
Dodał on zatem jeszcze te słowa:

„Gdybyś tak dalej z leczeniem zwlekał
To sprawności już byś nie doczekał”
„Bałem się przyznać do mej porażki”
Odparł Rysio i łzy kotka naszły

Stasio zabrał się wnet do leczenia
Przyniósł swą maść i łapkę nacierał
Kot po tygodniu chorować przestał
Mógł więc ponownie skakać jak pchełka

Szczęścia aż nie mógł w sobie pomieścić
Dał królikowi koszyk czereśni
A gdy ogłosił, co mu się stało
Zdziwili go reakcją niemało

Nikt bowiem nie wziął go za łamagę
Jednego śmiechu nie słyszał nawet
Zwierzęta bardzo się ucieszyły
Że szybko kotu wróciły siły

Tak akrobata przeszedł przemianę
Schował swą dumę w kieszeń na stałe
Pojął, że całkiem smaczny to owoc
Prosić przyjaciół czasem o pomoc